Droga do Boga
Pogrążony w samotności,
zagubiony w krętej drodze.
Łzy wylewam w mgle nicości -
cieniem ślepca pustkę zwodzę.
Nocna cisza mózg obrasta,
niby warkocz myśli splata.
Wiatru powiew drzewa chlasta,
z babim latem w chmurach lata.
Zorza nocy resztki zjadła,
na podniebnych ścieżkach życia.
Z twarzy maska fałszu spadła -
i gór brakło do zdobycia.
W samotności z bólem zrywam,
dusza płakać już nie może.
To dlaczego wciąż przegrywam,
poszukując prawdy Boże?
Komentarze (23)
Jakaż droga ta jest prosta,
jak strzelista w lesie sosna.
Pozdrawiam Andrzeju nie potrafisz wyzwolić
się z tej nostalgii.
Ładnie.
(Pozbądź się tylko "me")
Pozdrawiam :)
Życiowy pełen refleksji wiersz poruszający istotny dla
nas wszystkich temat wiary.
Pozdrawiam:)
Marek
to tylko chwila słabości- piszesz tak pieknie!
Andrzejku, nie jest tak źle. Nos do góry i patrz w
chmury. Co Twoje nie przepadło. A Bóg jest w troskach
niezmierny, kocha i jest miłosierny.
Pozdrawiam już z Polski. A wiesz skąd? Z nad
Biebrzy.Jezioro Sajno znasz. Pozdrawiam serdecznie.
Nie ma co się poddawać,życie dalej trwa :)
pozdrawiam:)
tak to juz jest mój miły kolego, ze zwykle pod górke.
usmiechajmy sie. pieknie piszesz.
Nie warto się jeszcze poddawać
Pozdrawiam Andrzeju