Drzewko
Jak to było, jak i kiedy,
pomnę że to lato było
i w ten wielki skwar i upał,
jako żywo się zdarzyło.
W tym zaduchu jak przed burzą,
kiedy ręce już nie służą,
kiedy oczy zalewane,
włosy kurzem zasypane.
Wtedy właśnie wzrok zamglony,
zahaczając świata strony
sam wypatrzył gdzieś w oddali
rzecz malutką i banalną,
niepozorną w swojej skali.
I nie mogłem od tej rzeczy
wzroku swego już oderwać
jakby chciała abym przyszedł
krępujące pęta zerwać.
Tak to czułem jakby chciała
abym zabrał ją ze sobą,
jakby niemo wykrzyczała że
zostanie mą ozdobą.
Wiec opadłem na kolana,
w ten czas suchy bez ochłody,
i najbardziej żałowałem
że nie miałem kubka wody.
I ująłem w dłonie obie
tego życia odrobinę
i wyniosłem z tego żaru,
jakby z mrozu pod pierzynę.
Drzewko chyba to wiedziało
i urosło przez te lata,
a co wiosnę jak się budzi,
jest ozdobą mego świata.
Dziś mam domek i rodzinę,
własny dąbek na ogródku
i dopóki nie uwiędnie
świadczyć będzie aż do skutku.
Komentarze (5)
Pięknie z czułością o tym malutkim cudzie który
świadczy o Twoim dobrym sercu :-)
pozdrawiam
Ocalone drzewko odwdzięcza się pięknem .
Chyba już był. Ale dobry.
Kochane drzewko :) Pozdrawiam serdecznie +++
Bardzo męski :):) i ciepły
Pozdrawiam serdecznie