drzwi
zwykle otwierała matka. z pozoru
nienaruszona
wiekiem a jednak łagodnie wycofująca się z
życia
najpierw przestała odwiedzać brata.
do mnie robiła najazdy
w każdą sobotę dźwięcząc altem
przebrzmiałe
romanse zaczynała przeróbki.
nie pamiętam ostatniej
przemierzyłam obszar od starego tableau
(z twarzą młodzieńca o jasnym
spojrzeniu)
do fotela. w miękkie oparcie wprawiona
płaskorzeźba starca. ojciec
często opowiadał o dzieciństwie
wciągał w krajobrazy swojej bytności.
tkwił tam nadal.
nie mógł może nie chciał się wydostać
odnalazłam bezład i porządek
niezachwianą stałość przedmiotów w swoim
nieswoim już życiu.
z poczuciem nieprzemijalności w
przemijalnym
poddałam się załamaniu
przestrzeni
między zdjęciem a fotelem kilka kroków
do przyszłego świata
Komentarze (13)
Ładny klimat.
Piękny wiersz,pozdrawiam
Bardzo ciekawie piszesz i b.dobre frazy na
rozpoczęcie wiersza wciągają w resztę. Pozdrawiam :)
Ciekawy obraz. Odczytałam jako wspomnienie. Miłego
wieczoru.
Dobry wiersz.
Pozdrawiam.
Kawał świetnej poezji.
Wzruszajaco.Pozdrawiam:)
Ważne,ze masz rodzinę. Rodziny się nie wybiera.Na
pewno jest i dużo plusów, nie wszystko w ciemnych
barwach.
:)
Mocny, bardzo dobry przekaz. Serdecznie pozdrawiam
Piękny, wzruszający wiersz.
Przepiękny
Jest ktoś mentorem i tak musi być
Pozdrawiam serdecznie
Świetny przekrój życia rodziny w chaosie
przemijania...pozdrawiam:)