Duet miłosny
Inspirowany twórczością Starszych Panów
On:
Mój najsłodszy aniele
Patrzę w ciebie, jak cielę
Ja twą cnotę
Z ochotą
Wielką czczę.
Ona:
Jaką śpiewać mam pieśń ci,
Byś mnie wreszcie zbezcześcił,
Na piedestał
Byś przestał
Wznosić mnie.
Razem:
Miłość w nas
Płomieniem wielkim płonie.
Ona:
Leci czas
Już coraz bliżej koniec.
On:
Czczę cię i
Nadzwyczaj, pani, cenię.
Ona:
Cnota mi
Już ciąży, jak kamieniem.
Więc zbroję twą skruszę
I prosić cię muszę:
Idź na lep pokuszeń,
Zlekceważ mą duszę!
Zbezcześć mnie!
Zbezcześć mnie!
On:
Ja się boję, że chucie
Splamią moje uczucie.
Czczę cię z dala
Pokalać
Nie śmiem, nie.
Ona:
A ja proszę cię szczerze
Obudź w sobie raz zwierzę,
Na mą cnotę
Ochotę
Nabierzże!
Razem:
Miłość w nas
Płomieniem wielkim płonie.
On:
Nie masz skaz
Tyś w moim panteonie.
Ona:
Kocham cię
Powtarzam Tobie co dnia,
Lecz mi źle
Odzywa się biologia
I jeśli tej zimy
Się nie zbezcześcimy,
To puszczę się z innym,
A ty będziesz winnym
Zbezcześć mnie!
Pieść!
On:
O nie!
Komentarze (16)
Niezgrany duet! - ale zabawy dobrej dostarczyłeś. -
podoba sę. Mialem kiedyś podbny pomysł dialogowy, ale
jeszce zupełny zieleniakiem bylem poetyckim - więc nie
było aż tak ironicznie. U mnie - obojga ich -
zakochanych - Stworca zbeształ za nadmierne wzdychanie
jedynie.
Ladnie i z szerokim uśmiechem poprowadzone,
Pozdro:)