Dwa Słońca
Słowa ukryte w rozszerzeniu źrenicy
Miłość na palcach tańczy nerwowo
Przypadkiem zerknąć na siebie z ulicy
I grę niekończąca ożywić na nowo.
Nie ma silniejszej siły w człowieku
Niż ta co do drugiej osoby go zmusza,
Istniała w przeszłości i trwa w każdym
wieku
Chociaż rozsądku bariery narusza.
Uczucie wyniosłe też hańbą czasami
Lecz czymże hańba, gdy dusza radosna?
Czy można narzekać wędrując lasami,
Że pośród ścieżki wyrosła gdzieś sosna?
Przeszkodą wcale nie jest nam ona,
Lecz konwenanse i prawa nadane
Nie patrzą, że nimi natura zburzona
A drewno w kominku kończy "za karę".
Popioły wirują lecz czymże one?
Tym co w przeszłości życiem tętniło,
Tym co po ziemi stąpało wesołe
I dla miłości codziennie żyło.
Organy stare historię nieznaną
Wciąż pamiętają i co niedziela
Ludziom zdradzają melodią graną,
Gdy ksiądz Sakrament Najświętszy
udziela.
A później ornat do szafy spowrotem,
Sutanna ciało żałobą spowleka
Do ziemi zgina jak cios ciężkim młotem
I niegdyś wesołek wrakiem jest
człowieka..
Pokój tak pusty, choć wspomnień tak
wiele,
Gdzie tylko oko spojrzeć się odważy
Tyle niegdyś miłości co obok w kościele
We wszystkich oknach mieści się witraży.
Ale to już było i więcej się nie stanie,
Teraz tylko dotrwać życie nam do końca
I zrozumieć starać ciągle się o Panie
Czemuż na tej ziemi musiałeś dać dwa
Słońca?
Komentarze (3)
Puenta bardzo interesująca, a wiersz przesiąknięty
głęboką tęsknotą.
"Czy można narzekać wędrując lasami,
Że pośród ścieżki wyrosła gdzieś sosna?" - warte
rozważenia słowa, bardzo mądre.
Pozdrawiam serdecznie.
bardzo ciekawa refleksja. Z przyjemnością się w nią
zgłębiłam.
Jedno słońce troszczy się o światło dzienne, drugie
słońce to piękno duszy, które tkwi w człowieku. Miłość
jest trzecim słońcem.