dworzec
gdzieś w okolicach piątej
dryfuję do góry dnem
niebo gubi chmury
perony mają smak próżniactwa
na ścianach miasta budzi się niedziela
mijam stację Aniołów
wirtualna ręka częstuje mnie
porannym espresso
życie to piekło krzyczy wariat
w głębi ( na lewo) wyjście
ale Bóg jest tak wysoko
dom tak daleko...
Komentarze (9)
To zależy od punktu widzenia, może Bóg jest w zasięgu
ręki a dom blisko w sercu, wiersz zmusza do refleksji
szczególnie o piątej rano na dworcu...pozdrawiam:)
Dworce takie przyziemne, a tu niespodzianka...
górnolotna poezja :)
Bardzo zaciekawia... Szacuneczek :))
dworce są dla różnych ludzi jak dom ....zatrzymuje
twój wiersz ...
pozdrawiam:-)
Hmmm... o piątej na dworcu, nie... to konieczność.
Wiersz wzbudza do refleksji. Pozdrawiam
Refleksyjnie, ładnie...
często bywam na dworcach o różnych porach dniach i
nocy, z zawodu jestem kolejarzem, więc temat mi bliski
i odczucia niedalekie...
podoba mi sie Twoja miniatura "zagubiona" :)
ciekawe pozdrawiam