Eleonora Rygbik
Jest piąta rano, wczesne lato,
zegar z kukułką, gdzieś na ścianie,
słonecznym, nieuchronnym czerwiem
czas znowu toczyć sennie zaczął
Wstała i odsłoniła okno
a „kiedy ranne wstaną
zorze...”
znów myśli, co ją dzisiaj spotka
lub kogo ona spotkać może
Do sklepu, na targ i z powrotem
niespiesznie dni wahadłem płyną
w koronek i litanii rzece
modlitwy monotonnym splotem
Dzieci w świat poszły, męża nie ma,
(do domu ojca przecież odszedł)
została po nim tylko renta
i fotografia na komodzie
Ma przecież jedną matkę w niebie
więc wcale się nie czuje sama
i opuszczona ani chwili
ojciec jedyny gdzieś w eterze
co ciepło mówi tak o kraju
który wciąż cierpi pod rządami
obleśnej talmudycznej zgrai
unii co puszcza nas z torbami
Gołębie co dzień ziarnem suchym
karmi, niewdzięczne, rozgruchane
(odlecą wnet pod cudzy balkon)
więc kiedyś im dosypie trutki
Ręce ogrzeją, co pieszczoty
mimo jej wieku wciąż spragnione,
zwabione walerianą koty
(gdy ją rozleje tuż pod oknem)
I gdy w wieczornym słońcu zadrży
niechybny samotności smutek
ściskając wciąż różaniec w dłoni
odpędzi go aniołem pańskim
Sąsiad muzykę głośną włączył
melodia płynie do modlitwy
wpadają słowa wprost do głowy
„ilenor rigbi,
ilenor rigbi,
ilenor rigbi...”
Komentarze (2)
A mnie skłonił ten wiersz do zastanowienia nad życiem
i kolejami losu...ciekawy temat, jak widać każdy go
inaczej odbiera....
Brawo świetny tekst na przebój disco polo, uśmiałem
się, bo o to chyba chodziło autorowi? Czekam na
następne ,,hity".
Miłego dnia