eskalacja
Czekam aż się załaduje
Świat
Patrzę jak liczby wolno cofają się
Nie miało być tak
A może tak
Tylko ja na wszystko z drugiej strony
Na lewo patrzę
Rytm mój oddech ustaje
Ta nić słabnie
Zaraz przerwie się
Bo złotej przędzy brak
Tylko pajęcza sieć wciąż oplata mnie
Czuje się jak nie we swoim śnie
Niby ja a obca sobie
Jestem teraz w grobie
A może niebo to jest
Kto wie
Co jest
Jak się co zwie
Jaki jest teraz kolor twojego ubioru
Stroju myśli
Pokoju
Wojny nieprzebrane kadzie
Już na nic się zdadzą te zły
Barwne kolorem pustki
Bezsensu
Ha! Jak złudne jest dobranoc
A naiwne witaj
Ja z tego już nic nie odczytam
Me oczy ślepe na te niejasności
Patrzą tylko na szkliste świata
Nicości
I tylko ostatni raz przekrwionymi oczy
Spojrzę na zegar co los swój pokornie
toczy
Na to że 22:33 bije
Świtu kolejną przybliżając godzinę
Złudną
Obłudną
zatrutą
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.