faberge/faberże v.3
Pomiędzy nimi nie ma już niczego. Małpa Niańczy nieżywe dziecko, jakby żyło jeszcze, Czule kołysze drętwy, futrzany kształt w łapach, George Szirtes – Martwe dzieci (według Canettiego)
Niepokoi mnie słowo "kruchość". Ta
podstępna
słabość osacza wszystko powoli,
wytrwale.
Nie można przed nią uciec. Ujawnia się
sama.
Zaciskam mocno pięści, patrzę jak się
czai.
Gdy zauważam nagłą lekkość matki, ptasią
budowę kości, czuję, że szybko uleci,
zabierając najlepszą cząstkę ze mnie.
Ćwiczy
ostatnią rolę (jeszcze się powierci w
łóżku).
I dostrzegam pergamin skóry, wypełniony
nazbyt skąpo oddechem, pod nim siatkę
cienkich,
niebieskich kresek. „Kruchość" - to
gorzka zapowiedź
straty i żalu. Reszta jest tylko skorupką.
Małpa we mnie zastyga z rozpaczy, odgania
widmowe muchy – instynkt? czwarte
przykazanie?
Tytuł jest taki, gdyż na beju nie można wstawić wiersza o tym samym tytule. Proste? To nie ma nic wspólnego z inteligencją czy oczytaniem czytelników :).
Komentarze (17)
i życiu przesłanie - czy już chcesz uciekać?
spoko, jeszcze świeca się pali, jeszcze się nie wali,
nie czas, nie czas.
wspaniały, bardzo dojrzały, męski wiersz. gorzki i
niezwykle wymowny. piękne metafory - subtelne faberge
odniesione do kruchego i delikatnego zycia matki.
niewątpliwie poruszający tekst.