Śmierć na schodach
/z szuflady/
Moją własną śmierć
Widuję na schodach
Chociaż nie wiem
Jak to jest umierać
Zimny pot pospiesznie
Wycieram przy niej z czoła
Kłaniam się
Mówię dzień dobry
I bokiem umykam
Ona tylko milczy
Milczy niewzruszona
Przyciska do ust palec
A gdzieś w oczodołach
Przepastnych jak rozpacz
Błysk źrenic nic więcej
Czuję cień na sobie
Lęk i drżenie kolan
Postać tylko rękę
Wysuwa przed siebie
Ja bokiem umykam
Choć głos w duszy woła
Chodź do mnie już pora
Nie słucham go
Pędzę
Komentarze (6)
Przejmująco bardzo i dramatycznie. Trudno żyć z taką
postacią stojącą tuż obok
Dobry wiersz. Pozdrawiam ciepło
Śmierć czyha wszędzie. Pozdrawiam.
coś ostatnio źle się dzieje,
śmierć po schodach spaceruje,
dobrze że jej nie spotkałem
- jak śmierć widzę, źle się czuję
Pozdrawiam pozdrawiam
ma w sobie "to coś "...podoba mi się
Zawsze się obawiam żeby, tylko nie na ulicy. Ale tego
nie wiemy, gdzie? Miłego dnia