Gdy próbujesz tłumaczyć...
Niedzielny ranek.
Jaskółki odleciały.
jeszcze tylko słychać na niebie
klangor żurawi
i z pożegnaniem
gęsi uchodzących gęganie.
Chyba poleżę dłużej
a co tam przy święcie
nie ma co się śpieszyć
może posiedzę przy chorej mamie
ostatnio nie miałam czasu
pogadamy sobie.
A może wreszcie w szafie
porządek jakiś zrobię,
bo już znaleźć nie można niczego.
Że niedziela?
To co z tego,
gdy w tygodniu
za mało dni i godzin.
A właściwie komu to szkodzi?
Że do kościoła?
No może i tak.
Gdyby tylko nie trzeba się było
przed Jezusem
tłumaczyć.
Zainspirowana demotywatorem: http://demotywatory.pl/4391567/Kiedy-probujesz-wytluma czyc-Jezusowi
Komentarze (10)
Fajnie lekko i zwiewnie
Pozdrawiam
czyżbyś opisała moją własną niedzielę? Właśnie po
porządkach w szafie siedzę z chorą mamą. Rzadko trafia
się taki dobry wiersz - w ciekawych słowach o
codzienności.
czasem trzeba i w niedzielę posprzątać gdy w inne dni
jest praca i nie ma takiej możliwości:-)
pozdrawiam
Pozdrawiam:)
Dobra refleksja porządkowa. Gdy człowiek jest wciąż
zaganiany, tak ma. Ale trzeba wreszcie coś z tym
zrobić. Później jest satysfakcja, że jest wszędzie
porządek.
Ja do kościoła jeżdżę co niedziela, choćby dlatego by
odreagować od codzienności i czymś mądrym się
napełnić.
Pozdrawiam Krysiu.
Przed ludzmi nie ma sie co tlumaczyc:-) pozdrawiam
a jak czasu mało, zawsze szafę
można wziąć z sobą do kościoła.
Pozdrawiam serdecznie
oj leniuszkiem zapachniało
ale można i tak:)
Czasem doba ma za mało godzin niestety,dlatego potem
bywa,że zbiera się cała sterta do uporządkowania,nie
tylko w szafie,a co do tłumaczenia,to każdy tłumaczy
się przed samym sobą,tym czy jest ze sobą w zgodzie
czy nie...
Pozdrawiam serdecznie:)
zaniedbania nie można tłumaczyć Pozdrawiam :)