Głęboki oddech
To była kolejna,
zimna noc ...
Chłodem powleczony wiatr,
jakby złośliwie,
ocierał się o moją twarz,
uparcie próbując dotrzeć
przed samo oblicze mojego ciała ...
Z ciemnych
i mokrych chmur,
lawinę kropli deszczu pędzących,
jedynie moja krucha sylwetka
przecinała.
Tą skrupulatnie ułożoną
harmonię lotu
bliźniaczych drobin wody,
dłońmi ku górze zwróconymi
i oczami zamkniętymi
wolnym krokiem beztrosko dotykałem ...
... w myśli tłoku
mijałem kolejne
na ściółce ustawione
przemoknięte drzewa lasu ...
Nieco dalej
od pni początku
moich stóp zagłębiający się krok
na ziarnkach piasku
odzwierciedlenie swoje pozostawiał.
Szum fal
załamujących cienie nocy,
pieniących odbicie na swoich grzbietach,
przebijające drobiny księżyca,
na brzegu moich uszu
tuż po chwili spał.
W oddali
blado żółte punkty
dziwnie drgające,
wyłaniające z ciemnego granatu,
niedostrzegany horyzont,
mrużyły moje zmęczone oczy ...
... raz po raz
błysk zieleni,
błysk czerwieni
kolejne bryły żelaza
w wodny tunel wpychały ...
Ja bez ruchu ciała stałem,
chore myśli
jak kartkę papieru
na drobne kawałeczki rozdzierałem
i na mokrym wietrze
dłoń z podartymi zatorami
mojej osoby
ponad głową otwierałem ...
... ja, dalej bez ruchu stałem,
teraz jednak
głęboko oddychałem ...
" W labiryncie powyższych słów nie tężcie głów... zamknijcie oczy.. i poczujcie ten zapach... zapach tego miejsca... a zrozumiecie..."
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.