Grenlandia
skrzą się w słońcu białe wzniesienia
pośród mórz pod lodem skulonych
skryły się cichutko moje marzenia
w otchłaniach czernią osmalonych
powietrze zadrżało zimnem porażone
przeciskam się wśród piargów lodu
niebo światła dawaniem znudzone
przysnęło potęgując uczucie chłodu
w ostatnich fikołkach promienie odchodzą
znaków wypatruję wzrokiem szaleńca
co po zmroku do domu mnie powiodą
paku połać biała do podróży zachęca
morzem cichym więc przed siebie pójdę
wśród stalowej wody serce przodem
pospieszy
by raz jeszcze wzrok unosząc w zadumie
nacieszyć się widokiem kochanych pieleszy
usta spękane, wygięte resztką uśmiechu
oczy dostrzegły cel gdzieś na nieboskłonie
więc marzeniem pędzony w pośpiechu
chłód zostawiam nadzieją grzejąc dłonie
***dopóty tęsknota za domem znośna dopóki świadomość możliwości powrotu***
Komentarze (1)
Moze i ten wiersz, nie jest dopracowany, ale jest
ladny..."...więc marzeniem pędzony w pośpiechu
chłód zostawiam nadzieją grzejąc dłonie..." :)