Halina i Zdzisław
Historia będzie jak tysiąc innych, zupełnie
nie jak z kina:
Był sobie pewien rosły młodzieniec i
była - uwaga- dziewczyna:)
Młodzieniec Zdzisław miał dres błękitny,
Halina błękitne oczy,
Zdzisław miał mięśnie, Halina trwałą i
uśmiech przeuroczy.
On skończył szkołę, potem technikum, po
świecie chciał podróżować,
Ona przy matce w niedużej chatce uczyła się
rosół gotować.
On jak Kamiński chciał zdobyć biegun,
piękną zapuścił brodę,
Ona przed lustrem w obcisłym topie wcielała
się w boską Dodę.
On podróżował, lecz tylko po Polsce,
zwiedził Pszczynę i Kraków,
A potem rozkręcił swój własny biznes: "U
Zdzicha. Naprawa zderzaków".
Ona wzbudzała ogólną sympatię przemiłą swą
aparycją,
Rosół wychodził jej zawsze za słony, zajęła
się więc akwizycją.
I przy użyciu sprytnych sztuczek i różnych
babskich czarów
Zaczęła najwięcej na podkarpaciu sprzedawać
szybkowarów.
Poznali się w sklepie i wkrótce zrobiła się
z nich para,
Zdzisław żartował że tak szybko, jak ta z
jej szybkowara.
we wsi gadali że łażą po nocach i pewnie
robią świństwa...
I wykrakali,,,Halina wkrótce zaznała
macierzyństwa.
Wzięli pożyczkę i ślub, a potem wzięli się
z życiem za bary
Życie jak życie-smutki, radości, zderzaki i
szybkowary,,,
Siedzieli sobie zimą przy piecu, ze swymi
marzeniami-
Ona by chciała pojechać zobaczyć jak kręcą
"Taniec z gwiazdami".
Jego marzenia były śmiałe, bo szeptał jej
wciąż na uszko
Że chciałby, aby w ich sypialni staneło
wodne łóżko:)
(Choć i bez tego, trzeba przyznać, spisywał
się znakomicie,
W każdą sobotę, po Wiadomościach kwitło
małżeńskie pożycie)
A w każdą niedzielę był kotlet na obiad,
wiązali koniec z końcem
I mijał jakoś powolutku miesiąc im za
miesiącem...
W błędzie jest jednak ten kto myśli, że
puenta się teraz zaczyna.
Bo jaki wiersz taka puenta. Ot- Zdzisław i
Halina. .....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.