Handlarze Radością
Coś mnie dzisiaj dopadł smutek
czy odczuję tego skutek?
szukam, krążę, płaczę
kiedy nareszcię Cię wypatrzę
mój drogi handlarzu radością
mój drogi handlarzu miłością
gdzie Cię wkońcu znajde
i dasz mi tabletki życio dajne
które będa wolno przepływały w moim gardle
chwile uniesienia są tego warte
chcę w chwili eufori tak pozosatć
częsćią wszechświata się stać
i jak najjaśniesza gwiazda radością świecić
już więcej nie śmiecić
a gdy dotrę do końca szczytu
chcę zatrzymac się w krainie błękitu
zabiorą mnie o ciemnych skrzydłach anieli
którzy przedemną by równo w swej czarnej
pościeli
staneli opierając sie o jeden obłok nieba
alez mi przecież radości, radości potrzeba!
a oni tylko swą czarną odkryją pelerynę
i przejdą przez niebiańską witrynę
by wskazać na mnie swą kościaną ręką
o moja gorzka, niechciana udręko!
to przecież znajomi! handlarze radością
handlarze szczęściem, handlarze miłością
patrzę z góry na grafitowy grób swój
to grzech wyłącznie mój
płaczę nad swoim losem
nigdy nie przejdę już porannym wrzosem
widzę płaczącą, całą rodzinę
wiem to ja ponoszę całą winę
handlarze śmiercią! handlarze kłamstwem!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.