Ja chce cierpieć
Z góry zakładam, że nikomu nie będzie sie chciało czytać tak długiego wiersza(zresztą nie zmsuzam:) ), a dla wytrwałych jestem pełen podziwu .
Nad gór szerokich pasmo wzleciał sęp
królewski
Zwiastun śmierci niechybnej nad doliną
krąży
Stada wilków nad zbocze zbiegły
W nadziei na krwistą ucztę
Nieboskłon w chmurach, ma się ku
zmierzchowi
Tarcza słońca na horyzoncie stygnie
Tylko w rozpadlinie toczy się walka
rozpaczliwa o ludzkie życie
Zajadle z wiarą ten co śmie nosić wojownika
imię
Przeklęty przywłaszcza sobie takie
zaszczyty
Niegodny miecza u pasa nosić
Macha bezwładnie tym prawdy orężem
Zbroja dobra zamiast chronić ciąży swą
bezużytecznością
Ruchy co silę mają symbolizować pokraczne i
śmieszne dla takich wrogów
Do oczu łzy się cisną, do czoła krew
napływa
Bezradność...
Niewierność...
Nicość, nad głową krąży i zniża swój lot ku
dole
Wie że upadek kwestią czasu tylko się
staje
Ostateczna klęska zadana przez grzechu
ramiona
Klątwa na mnie ciąży czy kto zdejmie ten
urok
Bo na cóż ta wiara próżna w to że siłę
posiadam
Gdy odkryć prawdy przed sobą się nie
staram
Wtem głos z góry jak trąb donośne
brzmienie
„Czyś tak głupi, iż uwierzył że
chwała sama przyjdzie
Teraz gnij robaku żałosny
Twych prochów ziemia się brzydzi
Zgiń przepadnij nienawiści wcielenie
Jak to boisz się, a gdzież duma twoja
Gdy beztroskie dni w uśmiechu próżności
spędzałeś
Gdzież honor twój człowieku głupi, gdzie
wiara
Czyś myślał że zapomnę jaką zniewagą były
słowa twoje”
„Przyrzekam ci Boże, że dumny ze mnie
będziesz”- „tak rzekłeś
Więcej obietnic z swych ust nie wymawiaj
Zamknij je na wieki...”
Wtem ze wszystkich stron otoczyły mnie
demony
Próżny jesteś, rzekło wcielenie lenistwa
I pierwszą szarżę ku mnie wyprowadza
Z trudem miecz utrzymał, lecz upadłem na
kolana
Złości też się nie pozbyłeś rzekł pan
gniewu
I rzucił mną o góry zbocze
Zgubiłem miecz swój ostatnią nadzieję
Czy w życiu sensu znaleźć nie umiesz, więc
giń przeklęty
To powiedziawszy wgniótł mnie w ziemię
braku wiary posłaniec
Rozpustniku jak ci nie wstyd jawnie pożądać
syknęła nieczystość do mego ucha
Poczym zaczęła mnie batem smagać zimna
Czyś nie widział jak na twych oczach ludzie
cierpią
Z nieba spadł ognisty deszcz wywołany przez
obojętności widmo
Ileż to razy widziałem jak uciekasz przed
niesprawiedliwości znamieniem
I wbił mi w bok grot tchórzostwa, to bardzo
boli
Byłeś kiedyś zdradzony? Poczuj się tak jak
ja
To mówiąc ostrze miecza Nadziei przebiło me
płuco
Odrzekłem- „zaufałem tobie”
„I nic więcej”- odpowiedziała
„nie pragnąłeś zmiany szczerze
Na nic chęci dobre i nadzieja gdy się nie
ma w czynie twojego starania”
Padłem jak gromem rażony, ostatnie
tchnienie już wydać chciałem
Bez szans, bez wiary leżałem brodząc w
grzechu kałuży
I czułem jak to zło przenika mnie na
wskroś
Jak każda komórka ciała zapada się w sobie
ze wstydu, że tworzy takie okropieństwo
Każdą myśl kaleczył ból nagiej prawdy...
przegrałem...
„Dobij mnie”- rzekłem,
usłyszałem śmiech radosny
„Cierp nikczemniku za swe czyny, ten
grzech nie opuści ciebie
Bądź świadomy swej nicości
My wrócimy niczym sęp Prometeusza
Lecz cenniejszą mamy zdobycz- twoją duszę
śmiertelniku
I nie oprzesz się, nie pokonasz naszych
wojów
Pogódź się z porażką... my wygramy...
Ty istnieć przestaniesz”
Krzyk pomknął wzdłuż kanionu
Zew rozpaczy, po nim szlochanie długie
„Jak ja mogłem nie zauważyć tego co
oczywiste się zdawało
Jestem niczym i taki zostanę
Niech się mną karmią grzechu cielesne
postacie
Ja chcę umrzeć lecz w bólu
Innej śmierci już nie czekam
Ja chce cierpieć wiedzieć, że umieram
Lecz nie od razu zwolna cierpliwie niech
mnie ból rozdziera
Nie zasłużył na śmierć inną...
Już nie proszę i nie błagam Wszechmocnego
Majestatu
Moje prośby głuche nic nie warte
Bo czy znaczą coś modlitwy garści prochu
Lecz ja wytrwam w tym męczeństwie
Drzyjcie mięso, grzechu sępy z mego
ścierwa
Ja pocierpnę...
Ja rozumiem...
Nie zasłużył na śmierć inną...
Lecz pozwól mi choć z oddali spojrzeć nad
gór śnieżne grzbiety
Gdzie słońce kończy swą wędrówkę, daj
zobaczyć ostatni promień nadziei
Ja chcę cierpieć...
W imię Twoje...
Za grzechy swoje...”
Nie było tak źle prawda? Cudna samokrytyka:P
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.