JAK SKAZAŃCA ŁAŃCUCH
Dwie strudzone dłonie rwące cierpkie
grona.
Nogi dwie strudzone – nieskończonej
drogi.
Na nich się wspierałem pod ciężarem
wiatru,
Gdy kark giął ku ziemi – drogiej:
przecież matki!
W bezkres niewiadomy, mglisty pchnął
– poszedłem...
Znikał, bądź majaczył. Za plecami
świata:
Czarne, miejskie plamy, białe –
wiejskich chałup,
Chleba pachnącego, złotem pól, i lasów.
Pamięć: kamień wbity. W sercu balast wrzący
Garbem rósł im dalej falujących dolin,
W których echo stadem, jak rykowisk
błoniu,
Darło mech kopytem raniąc darń, tak
drogą.
Sino-srebrną strugą rozlał się w
gościńce
Kres, wskazując duszy, której przyszło
kroczyć...
Wolno, coraz wolniej, z kufrem pełnym
wrzosów
Wiążąc – dłoń i nogi... Jak
skazańca: łańcuch.
Komentarze (5)
Wojtku czytając Twój wiersz i słuchając piosenkę Feel
„Nasze słowa, nasze dni”...czysty
przypadek jeśli chodzi o piosenkę zawsze jak czytam
wiersze towarzyszy mi muzyka lub piosenka mhmmmmm
dzięki tej piosence mogłam więcej z Twojego wiersza
zrozumieć...z uśmiechem:)
Wiersz wzruszający. Ma w sobie ogromny potencjał
piękna, chociaż tyle w nim bólu.
głosuje powtórnie ,bo już go czytałem/
Przed awarią beja - prawdopodobnie,/
I sylabotonicznie sie weń wplątałem,-/
smutnie,ekologicznie i bardzo ozdobnie!
wiele obrazow, z checia przeczytalam...
Przeczytałam serce zamarło tyle bólu w nim a przecież
piękno zawsze cierpieniem jest i to co skryte w sercu
Wiersz jest niezwykłym wydarzeniem bo urodę ma w
słowach skojarzeniach myśli i wyobraźni napisany z
talentem Bardzo dobry Na tak!