w jazzowym klubie
Przy fortepianie w białym fraku,
papierosowy dym,
grasz jazzowy hymn.
A ja słucham
i ucieka mi rzeczywistość,
teraz wydająca się tak krucha,
za tym kocem dźwieków, dymów,
umalowanych ust...
Ach ten jazzowy pomruk
znów me serce nadmuchał
i wydobywa z mego ucha dziki śmiech,
już kołysze biodrem,
nie zatrzymasz mnie, nie.
Trudno okiełznać tę chęć
- aby spalić się przy fortepianie.
Ty w białym fraku, zamglony
w papierosowym dywanie
poruszasz klawiszem ciszę...
Zbliżam się,
czując jazzowy rytm,
zabieram im wzrok,
dławją się kołysaniem kształtów mych,
wzniecam uwagę w nich!
Do bólu pięt,
czerwone obcasy wystukują dzwięk,
widzisz mnie,
też chcesz...
Ach ten jazzowy rytm,
zgubi kiedś mnie,
ale dziś, dziś opanuję się....
Przy fortepianie w białym fraku,
papierosowy dym,
grasz jazzowy hymn.
A ja słucham i powstrzymuję się,
żeby nie zawstydzić cię,
choć w sercu dzika zawierucha
mąci we mnie gniew.
I choć wargi drżą
a rytm rozbja od wewnątrz
mego umordowanego ducha,
to ja stoję przy tym fortepianie
i słucham jak ty klawiszem
innej nad uchem dmuchasz.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.