Jesienny zachód
Zabarwione na czerwono
jakby trochę zawstydzone
zbliża się do tafli morza
słonko, pracą umęczone
Jak dziewica przytulona
barwi lica swe w purpurze
bojąc się ciemność nocy
zapaliło gwiazdy w górze
Wieczór słonka towarzyszka
w domach światła zapaliła
układając dzień w pościeli
cieniem, park i las pokryła
Wypełzają z swych kryjówek
gdzieś ukryte nocne duszki
szepcząc dzieciom opowiastki
przytulają do poduszki
Księżyc świecąc zakochanym
pozarażał ich miłością
napełniając puste serca
znów nadzieją i radością
Nastawiło słonko budzik
by powitać nas o świcie
by jak od zarania czasu
rozespane zbudzić życie

Gregcem




Komentarze (3)
Gdyby słonko nam zniknęło,
hen daleko odleciało,
życie by się zakończyło.
Co by po nas pozostało?
Fajnie o kochanym słoneczku. Serdecznie pozdrawiam :)
"A po nocy przychodzi dzień" Kiedyś jeden zespół z
Lublina tak śpiewał...
Może jutro będzie lepiej...
Pozdrawiam
Paweł
Moja mama zawsze mówiła mi na dobrac "nie smuć się,
jutro będzie nowy dzień, jutro będzie lepiej" I tak
właśnie odbieram ten wiersz jako nadzieję na lepsze
jutro...:) Pozdrawiam