Jutro...
Obudził mnie promyk słońca,
zdawać by się mogło iskierka nadziei.
Za oknem doszukuje się nowego dnia,
ale dostrzegam jedynie…
szarą wczorajszą rzeczywistość.
W pośpiechu wybiegam z domu,
w przekonaniu, że uda mi się uciec
od trosk i zmartwień poprzedniego dnia.
Na ulicach tłumy,
a raczej puste ciała pozbawione dusz.
Tułają się po świecie bez wyraźnego
celu.
Żyją z nieszczęścia drugiego,
radość bliźniego dla nich zarazą.
Człowiek człowiekowi wrogiem…
Wróg wrogowi synem…
Jednak…
każda minuta,
każda godzina,
każdy nowy dzień
nadzieją.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.