Kamień.
Kamień
był ubrany
w koszulkę
pierwszych
przymrozków.
Powiew ostrego powietrza
bestialsko złościł mnie.
Nie wydaje mi się,
żebym kiedykolwiek
polubiła ziąb.
Zamykam
w dłoni
twardą
podatność
kamienia.
Ogrzewam swoim ciepłem,
on chłodzi.
Jest niedostępny
jak ty.
Odporny
na odkształcenia.
Nie wydaje mi się,
żebym kiedykolwiek
polubiła październik.
cieszmy się kochani sierpniem,bo wrzesień może nas już przywitać pierwszymi przymrozkami,brrr..jak ja tego nie lubię.
Komentarze (5)
Kamienie też mają swój urok... i październik... i
listopad... Jeśli się je polubi, to nic nie jest
straszne :)
A czego Ty chcesz od października? Najwięcej wtedy
imprez poetyckich. I liście kolorowe jeszcze są.
Dostać się tak w Twoją dłoń... aż strach, skoro
niewinne kamienie pragniesz odkształcać. Ciepłej myśli
- aż do października włącznie!
Jednak napisałaś o kamieniu :-)
Podoba mi się i to bardzo!
Ładnie połączyłaś wiersz o naturze z osobistą
refleksją i w ten sposób tekst zyskał wiele.
P.S. Tym lepiej odbieram, że za oknem chłód, a i
empatycznie, co do człowieka z kamienia też odbieram
:-(
Wiersz jakby lekko zagniewany. Dostrzegłaś ukrytą
poezję w oszronionym kamieniu. Przyrównujesz go
również w ciekawy sposób do człowieka. Ponieważ jesteś
trochę przekorną, mam nadzieję, że zimą będziesz już
myśleć o wiośnie. Też nie lubię zimna.
Październiki są u nas piękne- złotojesienne, choć
zdarzają się przymrozki. Ja też nie lubię " zimnych
kamieni, zwiastunów zimy. brr...