Klatka 35.
Klisza
Mętne lustro w wykwitach,
rysowane przez tęgie kijanki.
Zbiornik ppoż. poza służbą,
w zaawansowanej entropii.
Chaszcze drażniące podbródki
plus nieregulowany drzewostan
równa się kryty parawan.
W płytkiej toni utopiec
miesza się z zatęchłą biomasą.
autor
valanthil
Dodano: 2023-04-05 12:40:24
Ten wiersz przeczytano 751 razy
Oddanych głosów: 9
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (6)
Straszna (czyli - przerażająca) ta klatka...
Ale też, jak mawia mój wnuk - strasznie dobra!
I widziałem, widziałem, niestety... Nie raz...
Ponury obrazek dla mnie raczej w dramatycznym, bądź
zimnym, niż melancholijnym klimacie. Miłego dnia:)
brrr...aż mnie zmroziło...
Pozdrawiam Krzyśku :)
Ależ klimacik...
A wiersz, jak zwykle z górnej półki.
Spokojnych, radosnych Świąt
życzę, Krzyśku, bez tej stęchlizny, rzecz jasna :)
Anno, ślicznie ;-) się dopełniają.
Ta klatka przypomniała mi stary mój wierszyk:
Dojrzałe lato.
W parnym powietrzu wisi
niewymowny smród.
Pośrodku skoszonych traw,
w bajoro zmienił się staw.
Grube patyki,
posklejane kożuchem,
wlepiają się w brud.
Fermentuje kloaka
w plastikowych baniakach.
Niechciane miski
opalają się w słońcu,
leży wielki but
zatopiony w połowie
po reformie śmieciowej.