Klient
Szarobure dni mijają,
moja praca, dom, taka zwykła codzienność, i
nagle zjawia się On...
Skreślam na samym początku,
za stary, podobno rozwodnik, wyprasza numer
telefonu, a potem tak patrzy, głęgoko w
oczy..
Nawet mi się nie podoba, a potem zmywam
naczynia,
odkurzam, z szufelką gonię
i łapie się na tym, że czekam...
Naiwnośc jest cechą młodości,
A co ty myślałaś głupia,
że On szuka miłości?
Telefon milczy, lecz mi już nie szkoda,
Ten miły Pan przebiera w panienkach,
tak jak zmienia sie pogoda...
Mój miły Panie , powiem gdy przyjdzie, raz jeszcze, "Mówię Ci dowidzenia...", może TY nie, ale świat jednak się zmienia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.