Kły życia
Życie do nas wciąż szczerzy kły,
jak strzyga szukająca ukojenia,
chcemy poprawić swój los zły,
wyjść do słońca z mrocznego cienia.
Jak liść tchnięty podmuchem wiatru,
upadamy cicho na kolana
bez skargi na nasz niedobry byt,
chociaż boli zadana rana.
Ciężko się podnieść i iść dalej,
trudno zrozumieć dlaczego tak jest,
czujemy ciągły niepokój w sobie,
jak by to był odgórny test.
A w smutną twarz nikt patrzeć nie chce,
chociaż wiadomo,że mamy serce,
nikt nie obdarza nas swym uśmiechem
bo nie przejmują się nami wielce.
I chociaż kochasz,to jesteś sama,
nie ważne,że łzy lejesz gorące,
my zostajemy sami ze sobą,
a oddaliśmy serce płonące.
Komentarze (3)
Dokładnie jak w słowach Twego wiersza...znieczulica
ogólna nie tylko w sprawach dotyczących widocznego
nieszczęścia - ale i tego, które skrywamy na serca
dnie."A w smutną twarz nikt patrzeć nie chce,
chociaż wiadomo,że mamy serce,
nikt nie obdarza nas swym uśmiechem
bo nie przejmują się nami wielce."
Tytuł oddaje sens wiersza .. ciekawie napisane
..brawo)))
Kiedyś wymyśliłam taką myśl: Szczęście do jednych się
uśmiecha, a do innych tylko szczerzy zęby". Tak więc
zgadzam się z przesłaniem twego wiersza. Ale skoro
serce gorące, to nie straszne mu te kły wyszczerzone.