Kochać aż do obrzydzenia
Kochanie szanuj zieleń, bo tylko te
kwiatki
nas łączą i chęć popatrzenia w podkrążone
oczy
które wydłubaliśmy sobie nawzajem
łyżkami
siedząc naprzeciw stygnącego rosołu
Proszę, odłóż ten nóż, tyle krwi
zlizywałem.
Z pajęczyn. Za sklejonymi powiekami
gdy wtapialiśmy się w zmarszczki
jak profile sąsiadów zza ścian
przytknięte do szklanek
Od tej ciszy aż nas bolą uszy i jak dwa
ślimaki
zdechniemy zamknięci w jednym mieszkaniu
zjadając się w ciasnocie
Mamy te same okna. Wstając z łóżka
wyfruwamy za nie wzrokiem jak najdalej
do słońca by przywitać piętrowo zbliżający
się asfalt

AdamŚmigielski


Komentarze (2)
po przecztaniu, aż człowieka coś w piersi zatyka, to
straszna tragedia tak żyć, dobrze napisane
ciekawy wiersz - i choc moda na turpizm juz minela -
mi sie podoba