Korozja oczu
Nocny koszmar. Wojna.
Szukam jedzenia. Skąd mam klucz ?
Śmieci przecież wyrzuca mąż.
Idę spóźniona do pracy. Jak zwykle, przez
park. Jak zwykle - dość młoda kobieta w
różowych podkolanówkach.
W zielonkawym swetrze. Z przydługimi
rękawami. Robi codzienny rutynowy obchód
koszy. Szuka czegoś, grzebie.
Gdybym dziś musiała założyć - takie różowe
w połączeniu z zielonkawym, nie wydawałoby
się to już absurdem.
Szef od tygodnia bębni, że szuka kogoś -
sprzątaczka na dłuższym zwolnieniu.
Dlaczego dopiero teraz to do mnie
dociera?
'- Przepraszam panią, czy możemy chwilkę
porozmawiać?'
Komentarze (68)
ja tylko postawiłem się w roli owej w podkolanówkach i
za długim swetrze.
:)
Dzięki Halinko
Dzięki januszek-myślnik wstawiłam aczkolwiek myślami
jestem w Twoim wierszu...
'- To jest mój rewir. Nikomu nie oddam.'
Czasem i te różowe i te zielone i te nijakie nie
pomogą zasłonić rzeczywistości...pozdrawiam serdecznie
Dzięki Maćku,anno,Januszu Krzysztof - sami
zadecydowaliście pod II wersją 'Żniwo wielkie'
no cóż, nie dostrzegamy brzydoty życia dopóki nas
samych nie dotknie. Wtedy patrzymy już inaczej,
wyraźniej, dokładniej...
Chyba obserwujemy nowy, ciekawy styl narracji,
Małgorzato? Twój statek poezji płynie po nowych,
ciekawych i mniej znanych akwenach? Można podejrzeć?
Pozdrawiam.
samo życie Gosiu ;-(