Korytarz w Dół
Od dnia narodzin
Spadam już w ciszy
Cudzej swobody
I korytarzu
Ludzkich wyliczeń
Ogromnej wymowy
Od momentu
Pierwszego oddechu
Każdą sekundą
W dół, bez uśmiechu
Omijam po drodze
Obiekty narodzeń
Które próbują
Utopić w jeziorze
Fałszywych myśli
Moją tak głowę.
W dół ciągle niezmiennie
Miejsce za miejscem
Omijam szczęście
I ku końcu biegnę.
Po prostu spadam
Bez próby latania
By jak najszybciej
Skończyć czas lotu
Tego spadania
Bo co niby w końcu
Będzie mnie trzymać
W waszym porządku?
Upadek z wysoka
Czy w wielkim jeziorze
Wzgardliwych spojrzeń
Woda głęboka?
Dlaczego jak inni
Mam nie być przeciwny
Spadaniu po linii
Jak w trakcie bezdechu
Udawanego,
Pięknego uśmiechu?
Nie próbuj spowolnić
Upadku z wysoka,
Patrzeć na ludzi
Wzgardliwie, z pod czoła
Bo długa ich droga
Nie będzie przecinać
Wasza swoboda
Nieobciążona
Zdolnością własnych,
Szczerych przekonań.
To nic nie zmieni
Bo tylko nieliczni
Z wielu wybrani
Mogą coś zmienić
Tylko, że zmiany
Im nie są potrzebne
Bo słusznie uznali
Ze to, kim będziesz
Sam lepiej ustalisz.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.