Krąg Tysiąca Róż
Pewien ktoś rzekł kiedyś,że ciekawosć to pierwszy stopień do piekła...
Pewna dziewka
wyruszyła na swoją polanę,która odwiedzać
często raczyła.Polana wydaje się być
zwykłą-zielono i pięknie.Lecz nie ta
"zieloność" ją urzekła,lecz krąg tysiaca
róż.
Widzieli i odczuwali krąg ów tylko Ci co
czuli niespełnienie tego świata.Ona to
odczuwała-rok już minał od początu...
Codziennie wchodziła w centrum róż i tam
czuła się szczęśliwa.Lecz krąg tysiąca róż
nie był tworem dobrej siły..sprawiało tylko
takie wrażenie.W czterechsetny dzień wizyty
dziewczyny...spostrzegła coś co nie
widziała dnia poprzedniego.W środku gdzie
zawsze było pełno czerwonych nie kujących
róż, była jedna inna niż
wszystkie.Przybrała kolor czarny...nie
spotkano nigdzie wcześniej czarnej róży.
Zagubiona rozejrzała sie dookoła i bez
zastanowienia złapała za różę.Chciała ją
wyrwać i sie jej przyjżeć z bliska-tak
wewnetrzna ciekawość jej podpowiedziała.Bez
skutku...wiele sił zużyła by ja podnieść z
ziemi.Wtem nagle wszystkie czerwone róże
się odsuneły od niej.Ziemia pod czarną różą
zaczała się załamywać,lecz ona nadal
trzymała kwiat.I ten kwiat był przyczyną
jej zguby...wciagnął ją w głąb
ziemi...nigdy nie powróciła.....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.