Kuchnia
Lekko zaspany, lecz nie bez celu
siadłem przy stole z pozą brutala.
Pewnie co rano robi tak wielu
by wypić kawę i zjeść rogala.
Brutal właściwie ze mnie dość średni,
lecz miną dzielnie nadrabiam braki.
Patrzę w krąg żując swój chleb powszedni
i sklejam z myśli słowne cudaki.
Dlaczego okap się tak nazywa?
Toć z niego żadna kropla nie kapie.
Co nazwa słoik w sobie ukrywa?
Czy się kanapki je na kanapie?
Co było pierwsze nóż, czy nożyce?
Wałek, a może też wałkowanie?
Czy pierwsze frytki upiekli Fryce,
a babkę baba gdzieś pod Poznaniem?
Kubek wraz z kubłem pochodzą z Kuby?
Czy pieprzyć da się trele-morele?
Kaszą się chlubią piękne Kaszuby?
A czy brukselka sławi Brukselę?
Czy Piza głównie z pizzy wciąż słynie?
Czy kabanosy w kabzie się nosi?
A może w Gdyni największe dynie
się okrętowym dźwigiem podnosi?
Kartofel lepszy jest od ziemniaka?
I czy patison to syn Patrycji?
Pytam sam siebie, a w głowie draka
pełna wigoru i aparycji.
Zaraz zapiszę wszystko w laptopie,
a potem wrzucę wierszyk na stronę.
Niech się czytelnik z tekstem sam kopie.
Co miałem zrobić to już zrobione.
Komentarze (17)
Świetny wiersz,
a stolnicę w kuchni umieścił Stolnik, na knedle,
pierogi, kluski łakomy,
z uśmiechem,
pozdrawiam serdecznie:))
Bardzo fajnie :) Kopać się nie muszę, ale z wigorem tę
największą dynię :)))
Pozdrawiam z uśmiechem :)