Łapanka
Poranek. Toaleta. Śniadanie. Mundur
Szeroki pas, buty z cholewami. Czapka
Wychodzisz z kamienicy. Słońce na twarzy
Okupacja. Nie znasz dnia ani godziny
Władek wyszedł wcześniej. Konserwatorium
Wczoraj ćwiczył w domu na wiolonczeli
Na dzisiejsze zajęcia. Będzie dobrym
muzykiem
Niech się stara. Będziemy się z Felą
cieszyć
Nieopodal zamieszanie. Stoją budy na
ulicach
Krzyki, płacz. Hitlerowskie kolby na
ciałach
Podchodzisz bliżej. W środku widzisz
Władka
„To mój syn”. Schodzi powoli z
ciężarówki
Uścisk. Milczenie. Łzy. Twarda jest tylko
skała
Gdybyś przyszedł kilka chwil później.
Koniec
Drżenie ciał. „Chodź do domu. Do matki”
Strach i smutek powoli odchodzą w
zapomnienie
Powiedzą, Policjant Policji Państwowej.
Gdzie honor?
Dzisiaj w mundurze Policji Granatowej? Jest
wybór?
Nigdy nie ma łatwych wyborów. Jest życie.
Praca
Nakaz powrotu do służby pod karą śmierci. I
syn
Uratowanie mu życia
Komentarze (4)
Polowano na nas jak na zwierzęta. Nagonka z obstawą.
Jedni trafiali na przymusowe roboty, inni wprost do
obozów śmierci i to ma być ta ich wyższa kultura.
Tfu...
Dobrze, że o tym piszesz.
Pozdrawiam
Ciekawy wiersz, zatrzymał.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ciekawie. Brak honoru najczęściej wyrzucają innym ci,
których los nigdy nie postawił pod ścianą.
Pozdrawiam:)
Żeby znowu coś Twojego przeczytać rozkazuję "pisz
dalej". Wybór pozostawiam Tobie. Reszta jest
milczeniem.