Lato
Niebo takie błękitne, jakby farbką
malarz
Równo zaciągnął przestwór ponad piaskiem
plaży.
Morze uspokojone nie myśli o falach,
Tylko w słońcu migoce. O tropikach
marzy.
A na plaży – okropność. Wielkie ludzi
mrowie.
Część z nich siedzi, bo nie ma już gdzie
się położyć,
Lecz jeśli przez pół Polski tłukł się tutaj
człowiek,
No to trudno i darmo – musi być nad
morzem.
Nie ma wiatru. W tym skwarze chyba się
uduszę.
Czoła nie chłodzi powiew chociażby
najlżejszy,
Więc uciekam do domu. Ja tu być nie
muszę,
Bo (dzięki Ci o Panie!) ja jestem
tutejszy.
Komentarze (19)
Zawsze chciałam mieszkać nad morzem...po sezonie musi
być tam niewyobrażalna cisza i spokój...
Pozdrawiam :)
Piękny relatywizm. Wszystko zależy...od punktu
obserwacji, tego kim jesteśmy i co robimy, od tego co
mamy w głowie. Lubię Bałtyk po sezonie, albo taki z
opowieści Pawła Huelle.
Ma i pewność... wróci z nad morza do domu, transport
nasz, bez opóźnień i słonko w tym roku łaskawe to i
mrowie ludzi jedzie nad Bałtyk,
Pozdrawiam Halina
Przeczytałam Twój komentarz o wizycie na plaży.
To rzeczywiście masakra jakaś.