Limeryki
Raz pewien pan zawinięty w ręcznik,
tulił panią, jak kazał podręcznik.
Oczyma się w nią wpijał,
zawartość wypijał...
A "Pani", to był miesięcznik.
Raz pewnej pani lustro spadło.
Na kawałki się nie rozpadło.
Było w jednej części,
więc jej się poszczęści.
A lustro, to było "Zwierciadło".
Raz pewien półgłówek
przeczytał nagłówek
"ODRA". Skoczył ślicznie
i skończył tragicznie.
Utonął w rzece słówek.
Był w Łodzi raz pewien muzyk -
na trąbce grał dla swej muzy.
Muza była z Płońska.
Trąbka... jerychońska?
Bo wokół sypały się gruzy.
W Poznaniu raz pewna parka
trzymała w kuchni kanarka.
On im muzykował,
a potem się chował.
Szukali go po garnkach...
Raz pan z Krakowa przed świętem
rzekł - Ugryzę się w piętę!
Choć nie zniżył gęby,
aż trzeszczały zęby
w szczęce z ust wyciągnietej.
Komentarze (13)
Hej:)
Przednia zabawa gdy czta się Twoje limeryki! Brawo!
Pozdrawiam :)
Z życia zaczerpniete spostrzeżenia przedtawilaś jak
zwykle z dużą dozą humoru...Pozdrawiam serdecznie
Jolka
Rozbawilas ...wiersz genialny-dziekuje!!! Caluski
Bogna
Genialnie:) Idealne wyczucie humoru:) Powiało ironią?
Bardzo mi się podoba:) Pozdrawiam serdecznie i przy
okazji dziękuję za komentarz u mnie.
Pierwszy jest po prostu obłędny! Gratuluję ;)
Z uśmiechem na ustach-pozdrawiam:):)
Jak zwykle doskonałe i jakże z życia .Dzięki za
uśmiech na mej twarzy. Pozdrawiam słonecznie.
chyba nawet trochę zazdroszczę tych umiejętności, ale
cóż, przecież wszystkiego mieć nie można,pozdrawiam
świetne, a limeryki to trudna forma. GRATUJUJĘ
Ja kocham śmiesznostki!! Brawo!
dzięki za 2 w 1 - przegląd prasy i rozbawienie mnie
:)))
Śmieszne, z dużą dozą absurdu. Pozdrawiam.
Bomba! :-))
Pozdrawiam!
A