W parku...
Powiedziała mi sroka,
co patrzyła z wysoka,
że jest ktoś
w mieście dalekim,
kto przesyła mi zdroje
uczuć i serce swoje
i cierpliwie, wciąż
na mnie czeka.
I powiedział mi szpak,
że to właśnie jest tak,
że czekanie,
to pójście w zaparte,
bo gdy chce się coś dostać,
trzeba czekaniu sprostać
i, że tak naprawdę,
to... warto.
Wróbel mi opowiedział
co na gałązce siedział,
że zobaczył to
w swojej głowie,
że już serca nie miałam,
bo je komuś oddałam,
lecz on tego nikomu
nie powie.
Wkrótce zagwizdał kos,
że nam los śmiał się w nos
i, że z nudów
tylko bąki zbijał,
ale, że trzeba chcieć,
żeby naprawdę mieć,
a znajdzie się czas,
co sprzyja...
Wreszcie pod skrzydłem motyla
prysła ulotna ta chwila,
ptaki śpiewały, a ja
z nadzieją nikłą,
że mnie chyba nie mamią
(no bo ptaki nie kłamią),
poszłam. Uczucie
nie znikło.
Komentarze (7)
Te ptaszki uskrzydlaja miłość .Ciekawy wiersz
zakochanie?? pozdrawiam Aśka
Motyle, kosy, szpaki i wrony ... dodają wierszu urody
.... Pozdrawiam
ptaszek jak Cyganka, zawsze prawdę powie.
Wyobrazam sobie Ciebie jak wsluchujesz sie w te
glosy...pieknie!!! Sciskam goraco Bogna
Ileż radości i optymizmu!
W tym wierszu aż kapie od optymizmu. Jest się czym
ogrzać...