Limeryki lekko odjechane 33
Pewien mężczyzna w Chobieni
Hodował węża w kieszeni.
Dłoń włożył raz
W kieszeń i zgasł.
Dziś z wężem w krainie jest cieni.
Raz klient w sklepie pod Świeciem
Nie mógł się zmieścić w żakiecie.
- Niech pan nie nudzi –
Rzekł subiekt – ludzie,
Podobno równi są przecież.
Zasnął raz pan pod Przemyślem
(A w łódce spał mówiąc ściśle).
Minęły trzy dni,
A gość nadal śpi,
Lecz nie pod Przemyślem. Na Wiśle.
Żył jakiś gość w Saratodze,
Co lubił spać na podłodze.
Raz jakaś kobieta
Wlazła na faceta.
Niechcący zdeptała go srodze.
Indianin skądś z Arizony
Był tak okrutnie spragniony,
Że wypił galon.
No i nawalon
Pojechał w świat. Na czerwonym.
Komentarze (10)
rzekł pierwszy pokos traw Arizony
lubię być taki świeżo skoszony
już się cieszy drugim rżnięciem
a że chłopcem nie dziewczęciem
chce by w obroty wziął go znów Johnny
Limeryk czy z Arizony, czy z Chobieni
jakosci (wysokiej) u Ciebie nie zmieni
+++ :)))
Na czerwonym dywanolu
opojony rywanolem
tak nawalon że aż hej
płakał że tak podpadł jej
Superowe! :))
Pozdrawiam Michałku
(P.S. dochodzę do siebie po ciężkiej grypie, jak się
trochę ogarnę i wróci energia i moc, będę kontynuować
na blogu "Moje zoo")
Najbardziej rozbawił mnie tym razem Indianin pod
gazem:) Miłego weekendu Michale:)
Fajne, a swoją drogą taki spływ z Przemyśla do Gdańska
to wyzwanie:). Pozdrawiam.
Pierwszeństwo przyznaję klientowi w sklepie, bo jest
zabawny i opisuje nietypową sytuację, która prowadzi
do zaskakującego i humorystycznego wniosku.
(+)
bardzo, bardzo mi się podobają.
...dobry kawałek wesołości
U Ciebie dziś gości...
Ciekawe z poczuciem humoru.
Pozdrawiam serdecznie