Lindos
u stóp wielkiej skały białe domki,
rozsypane jak klocki na dywanie.
zadeptane uliczki wspinają się, to znów
opadają
tam, gdzie codzienność przesącza się powoli
od świtu do zachodu. rozgrzane powietrze
miesza się z wonią ziół.
na balkonach stare kobiety obserwują tłum,
przeciskający się schodami do nieba, na
Akropol.
w ciasnym labiryncie gubię zapach,
choć wiem, że i tak wpadnę w twoje sieci
utkane misternie jak rodyjskie koronki.
Komentarze (22)
:)
czuje się klimat miejsca - ciekawie było podróżować
twoimi wersami...
Takie wiersze długo pozostają
w mojej pamięci.
Miłej niedzieli:]
Pięknie piszesz. Miło poczytać :)
pięknie wspominasz, lubię Cię czytać:):)
Ładny tekst:-) . Miłego dnia:-)
Dobrze powspominać, a wiersz jak pamiętnik, ile razy
do niego wrócisz, masz przed oczami miejsca gdzie
byłaś.
Pozdrawiam.