Łódź niosą z papieru słowa
Tyle mówić chciałem
Wyszło tak niewiele
Jak ten korzeń drzewa
Skały mogłem kruszyć
Zblakły nuty białe
W codzienne niedziele
Przestaje już śpiewać
Milknie coś mi w duszy
Będą tacy może
Co rzekną- nareszcie
Albo- że nie ziębił
Lub nawet a kto to
A w kamieniach korzeń
Przestaje już trzeszczeć
I z popiołów z głębi
Wypełza już złoto
Lepszym było srebro
Poruszałem- skrzyło
W myśl-łodzi co życiem
Przez środek szło stępką
A wręgi jak żebra
W wierszach rytmem były
Słowami poszycia
Myśl-łódź niosły prędko
Wiatr zrywa już żagiel
Zetlały skruszony
Korzeń od skał twardy
Co był piórem steru
Zmiękł zmienił się w błagie
Nietrwałe kartony
Trwa tylko duch hardy
W tych słowach z papieru
Komentarze (18)
Tyle już powiedziałeś i to zostało,na szczęście
ciągle jeszcze piszesz i masz coś do przekazania w
świetnej formie:)
A jednak wiersz jest calkowita odwrotnoscia i
udowadnia ze jeszcze tak zle nie jest, a czytelnicy
maja powod do radosci! Mnie wiersz sie podoba i
odbieram go jako udany dowod ciaglosci tworczej...;)
Niechby srebro przetrwało- nie tylko jako duch na
papierze... Opis przemijania? Gaśnięcia talentu czy
weny...