Magiczny zmrok
Purpurą okryty,
złotem przepasany...
srebrnymi lokami opada na różne odcienie
błękitu
malującego się na niebie.
Muska delikatnie szare obłoczki,
w kolorowych spódniczkach.
Płyną leniwie,
powoli...
w stronę znikających pobłysków...
Wszystko na świecie dokańcza swoje
sprawy,
aby móc zapaść w sen...
wszyscy, tylko nie ja.
Owinięta w szal swoim myśli
przysiadam na parapecie mojego okna,
otwieram je na oścież.
Czuję chłodny powiew,
który rozkosznie pieści moje policzki
odbierając im kolory.
Moje zielone oczy wpatrują się w ciemny
granat nocy,
zabawnie z nim kontrastując.
Zastanawiam się, czy gdybym wspięła się na
drabinę marzeń -
dosięgnęłabym gwiazd?
Komentarze (3)
Ciekawe, zgrabne zakończenie. Pewnie by się udało, ale
to długa droga... zawsze. Pozdrawiam :)
Zawsze wspinaj się po drabinie marzeń, nawet jak nie
dosięgniesz gwiazd, bo po to są gwiazdy, żeby mieć
marzenia...;-)))
lubie jak ktoś potrafi w kilku słowach wysłać
czytelnika w małą podróż ;]