Maliny
Widziałam pochylona nad
zieloną krzaczy maliną,
oko krnąbrne, wysnute
latem pod dachem błękitu.
Woń rozlały maliny
otulając słodko dłonie,
przejściem na kolejną łodygę,
płodnie owocem zrojone.
Dźwięk pszczół pożądliwy
szukał młodych kwiatków
w zielonej gęstwinie, tam
gdzie stałeś ty, miły.
Gorąc iskrzył skwar
na ziemię w duszne zawoje,
karmił malinowym znojem usta
tęskne, sokiem zbroczone.
Nim pojęcie zabiło
w czerwieni zawstydzonej,
czułość spłożyła się bezmiarem,
a sens stracił drogę.
Komentarze (35)
BordoBlues Karćma
Czy dobrze napisałaś? Karćme?
A zabiło, w sensie jak dzwon na alarm :). A ty
słuchałeś Karćme? Zobacz sobie w wolnym czasie.
Pozdrawiam.
BordoBlues, i słusznie :), tak słuchałam. Ma dobry
głos, i zobaczę sobie co jeszcze tam ciekawego ma.
Unosi się nad wierszem powiew poezji Leśmiana.
Ostatnia strofa podoba mi się najbardziej, mam jednak
problem ze zrozumieniem frazy "nim pojęcie zabiło".
Czy słuchałaś Dąbrówki?