Mam na imię Oli
(opowiadanie dla wnusi)
- Ale pachnie! To ciasto upieczone przez
mamę. Nawet ona, chociaż znowu jest na
diecie, skusiła się na ciepłą szarlotkę z
lodami, którą nam zaserwowała. Słówko
„zaserwowała“ podłapałem od taty, który po
powrocie z pracy pyta - co nam dzisiaj
zaserwujesz na obiad, kochanie?
Dinka powtarza wszystkie trudne słowa jak
papuga, ale ich nie rozumie i dlatego mówi
„zaserować“ zamast zaserwować. A ja mówię
wam, że ciasto mamy to pycha! Nie ma
niczego lepszego na świecie. No, może gra
"Było sobie życie", ale to przecież
zupełnie inny rodzaj przyjemności.
Wszyscy uwielbiamy szarlotkę mamy. Cała
rodzina. To znaczy - rodzice, moja młodsza
siostra Nadia i ja. Tylko sunia dziewczyn,
Prima - mieszaniec maltańczyka z miniaturką
yorka jest zbyt wybredna. Nie skusi się na
żadne słodycze, nawet na specjalne
ciasteczka dla psów. Za to wielki pies
mojego taty - i oczywiście, mój - zjada
szarlotkę tak prędko jak odkurzacz! To dog
niemiecki - Dubel. Był jeszcze
szczeniaczkiem, kiedy go znaleźliśmy w
lesie, przywiązanego do drzewa.
O nim opowiem więcej innym razem, bo w
przygodzie którą zaraz opiszę nie brał
udziału. Oprócz ciasta mamy Dubel nie
uznaje żadnego innego ludzkiego jedzenia.
Ale uwielbia psie chrupki z ogromnych
worków. Za to Prima ma francuskie
podniebienie. Dinka musi ją namawiać do
zjedzenia choćby kawałeczka gotowanej
specjalnie dla niej szynki. Dlatego tata
żartem nazywa ją Primadonną.
Przedstawiłem już wszystkich członkow
rodziny. Ja mam na imię Olivier. Chodzę do
pierwszej klasy i dla takiego
czteroletniego szkraba, jak Nadia - na
którą wołamy Dinka - bo ona tak sama siebie
nazywa - jestem dorosły. No, prawie. W
każdym razie słucha się mnie i naśladuje we
wszystkim. Na mnie w domu i w szkole mówią
Oli.
To znaczy mówią tak prawie wszyscy, bo
kilku chłopaków ze starszej klasy przezywa
mnie:
- O, szkieletor! Wysoki jak brzoza, a
głupi jak koza! Wkurzam się na nich, ale co
mogę zrobić - są starsi i jest ich kilku.
Udaję, że nie słyszę, kiedy mnie tak
zaczepiają.
Teraz czytam książkę o chłopcu, który sam
zbudował rakietę. Nie mogę się doczekać,
kiedy poleci w kosmos. Dinka przyniosła
swoją książkę z baśniami, usiadła obok mnie
na kanapie i marudzi, żebym jej poczytał.
No to czytam.
Czasem to jest bardzo męczące, ale tak w
ogóle, to fajnie mieć siostrę. No i psy.
Właściwie, to nie wiem dlaczego Dubel jest
przez wszystkich nazywany wyłącznie Dublem,
a Prima ma aż trzy imiona. Ariadna to jej
pierwsze imię. Dla taty jest Primadonną -
to znaczy tylko wtedy, kiedy coś
przeskrobie. A Primą jest na co dzień dla
wygody. A może to dlatego, że wszędzie
pierwsza wpycha swój maleńki nosek?
Oficjalne imię naszej suczki pochodzi z
mitologii greckiej, którą interesuje się
tata. Księżniczka Ariadna słynęła ze swojej
urody. To ona podarowała Tezeuszowi kłębek
nici, aby mógł wydostać się z labiryntu
Minotaura, potwora z głową byka.
Nasza Prima też będzie miała czym się
pochwalić. Bo ja to nie bardzo się
popisałem.
cdn.
Komentarze (22)
Bardzo interesyjąco się zapowiada. Czekam na dalszy
ciąg opowiadania Olego :).
Pozdrawiam serdecznie :)
Ciekawa rodzinka...będzie się czytało cd...miłego
dnia.
Świetny, lekki w czytaniu tekst!
Pozdrawiam :)
fajnie się czytało.
Bardzo ciepłe i przyjemne w odbiorze opowiadanie,
pozdrawiam serdecznie:)
Z przyjemnością i podobaniem czytałam te wspaniałe,
ciepłe rodzinne wspomnienia. Pozdrawiam serdecznie,
życzę beztroskiego dnia:)
Bardzo fajnie opisane.
A w szkole tak to już jest, dzieci często się
przezywają.
Też byłam szkieletorem. Kto się czubi ten się lubi.
Fajnie zwierzaki opisane.
Mój Boluś nic nie jadł- od święta tylko gotowane
skrzydełka, a Sarusia wszystko.