MEDYTACJA ROZBITKA
przed
chwila zdaje sie byc swiadomosc
tonacej tratwy napredce zbitej
z kilku momentow szczerego usmiechu
na
krance poludnie spluwa gwiazdami
tratujac poklad nieporadnego bytu
szaluje oddechy szukajac rownowagi
w
okruchach slow wytartych czasem
kotwice przeterminowanych checi
zludnie trzymajace przy zyciu
do
straconego domu drzwi uchylone
a sciezka mozliwosciami porosnieta
az po wybrzeza ziemi obiecanej
z
miejsca ruszyc sie nie da
majac niepewnosc jutra
w zloconej pieklem szkatulce
po
senne obietnice ukojenia
sztorm cisza na skalach rozbity
zbawieniem dla zyjacych
nie znam spokoju
...do ostatniego portu dobilam, ale zamkniety...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.