metamorfozy...
idącą parkiem postać rudolistną
październikowym zachmurzonym świtem
chłodny poranek szronistym trawnikiem
w mglistych alejach z szacunkiem powitał
ścieląc pod stopy szeleszczący dywan
specjalnie dla niej przez drzewa utkany
z tego co jeszcze niedawno konary
wrzesień zielenią obficie okrywał
mija persona łysiejące krzewy
wkrótce ostatni listek z nich opadnie
zamilkł już dawno ptasi szczebiot
śpiewny
i tylko wronie niesie się krakanie
poprzez krwawiące klonowe szpalery
listopadową wyczuwając zmianę
Argo.
Komentarze (19)
Urokliwy jesienny sonet...
pozdrawiam z uznaniem :)
Bardzo ładne wersy, pozdrawiam serdecznie.
bardzo romantycznie Zbyszku o jesieni
Piękny, jesienny sonet - do zadumania. Pozdrawiam