Miało być wesele tato…
Kiedy umierałeś był maj
zakwitły pięknie konwalie
szykowałam się do ślubu
a ty zwyczajnie umarłeś
Karetka co na sygnale
goniła w kierunku domu
nie zdążyła na ratunek
odszedłeś tak po kryjomu
Nie skarżyłeś się na serce
choć od dawna było słabe
z kolegami co noc piłeś
kończąc w domu tę zabawę
Czy chociaż zdążyłeś tato
pokochać te swoje dzieci
imiona stale myliłeś
bo alkohol cię zaślepił
I matce zostało ośmioro
głów do wykarmienia
na błędach się nie uczcie
powtarzała do znudzenia
Kiedy umierałeś w maju
drobne konwalie płakały
teraz kalie na twoim grobie
i wnuków wianek niemały
A dzisiaj na płycie nagrobnej leżała wiązanka od Marka – podobno Twojego wnuka. Czy na stare lata przyjdzie nam siostrę lub brata szukać?
Komentarze (31)
Gorycz przetykana łzami...
smutna refleksja