Mój mąż, jak Bond
Kolejny mój brachykolon tym razem o wygodnej żonie
Mój mąż, jak Bond
Dziś mam już dość, mój mąż się wściekł.
Wstał jak ten żbik i dziób swój drze,
że coś by zjadł, bo głód go ssie,
więc by wciął dziś stos pyr i gęś.
A we mnie krew - wrze, tak że hej
i chcę mu rzec, by miast się drzeć,
wziął płaszcz, sześć siat i szedł na
targ,
tam gęś, moc kur, wóz a w nim wór pyr...
Lecz mąż, jak chłop, chce jeść i spać.
Nie w nos mu marsz na targ po gęś,
bo deszcz się wzmógł, więc on by zmókł,
A niech to szlag, a niech go czort.
Mąż zły, jak tur - aż nos mu spuchł,
głód go wciąż ssie i gra że hej,
wziął się więc w garść - choć deszcz i
wiatr
on gna na targ po gęś, wór pyr,
bo ma wciąż smak na gęś i sos,
stos pyr i por, jak też na tort.
A mi w to graj - bo mam swój czas...
Nie drze się nikt, bo mąż już znikł.
Jest film the best - mój Bond w nim gra.
Cóż to za men i jak on gra...
Aż brak mi słów - ten film to cud.
Tu strzał, koś padł, a Bond mknie w dal
i nie wie nikt, gdzie znikł, gdy zbój
chciał wziąć ów łup - lecz Bond nie kiep...
.
to nie jest żart - on wie, w co gra.
Tu trup, tam trup, aż strach mnie zmógł,
lecz nie jest źle, bo Bond już jest,
wziął broń w swą dłoń, aż łotr się zląkł
.
i znikł raz dwa, bo nie ma szans.
Ten drań już wie, jak Bond jest zły...
Nie raz, nie dwa dał mu już w kość,
wciąż ma sześć blizn - to Bond go
ciął...
Wtem trzask i prask, mój mąż już jest,
znikł czar i film, a to ci pech.
Trza wstać, bo mąż - jest zły jak ryś,
bo zmókł jak pies, gdy na targ biegł.
Głód go wciąż tnie, a to nie żart.
Brzuch mu już wklęsł i brak mu sił,
lecz ma swą gęś, wór pyr i por.
Nie jest więc źle - wziął nóż do rąk.
Chce ciąć swą gęś, a gęś fik, mik,
aż mąż się zląkł, cóż to za czort?
To gęś, czy duch chce mu gdzieś zwiać.
A we mnie śmiech - a niech to gęś...
Lecz mąż, nie kiep - łap gęś za kark
zdjął z niej stos piór, tnie ją że hej -
ściął ją na pół, na ćwierć, na sześć,
dał już na ruszt, by w mig spiec gęś.
Wziął gar do rąk, wlał weń moc wód,
stos pyr w nim wrze, a mąż por tnie.
Piec spiekł już gęś raz dwa na brąz
aż ściekł z niej tłuszcz i dał ów smak.
Czas ją już zdjąć i dać na blat.
Mąż raz, dwa, trzy dał gęś na stół,
jak też i por i gar ów pyr
i rzekł mi tak - Siądź ze mną tu.
Jest gęś i por, jak też stos pyr,
więc ze mną jedz. Nie złość się już,
żem darł dziś pysk, lecz głód mnie ciął
i wzmógł mój smak na gęś i por.
Weź kęs do ust, sprawdź co za smak
i co za woń - toż to jest czar...
Weź por sześć pyr, jedz też i gęś
i nie złość się, daj mi się zwieść...
A mnie jest wstyd, więc mknę pod
szrank.*
Mam w nim dzban win i gdzieś z pięć piw.
Dam to na stół - dam też i tort,
niech mąż mój wie, że jest jak Bond.
Mój mąż jak nikt, wie jak mnie zwieść,
więc dam mu coś, lecz o tym sza
Szrank* - po Śląsku szafa
Trza* w gwarze znaczy to samo co słowo
trzeba
Ty-y. dn: 29.07. 2021 r.
/wanda w./
Komentarze (14)
świetny
podziwiam mistrzoswto i humor,
serdeczności Wandeczko
:)
Sprawdziły się stare porzekadła: Przez żołądek do
serca i Polak głodny, to zły :)
Tak przy okazji polecam izraelskie wino "Zmora" ;)
Pozdrawiam
jak dasz mu coś, a o tym sza,
to on już wie - że tu już gra.
Świetne:)))
Świetnie napisany i z humorem :))
Pozdrawiam serdecznie :)
:) Bardzo udany brachykolon. Miłej niedzieli Wando:)
Jak zawsze z dystansem, humorem i dynamiką. Jedna
uwaga malutka, czy nie : "Nie w smak mu marsz.. w 10
wersie?
Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo przyjemny wierszyk o życiu we dwoje do kawki:)
hahaha...świetny z humorem, takie jak lubię...no a
forma mistrzowska!
Pozdrawiam Wandziu z uśmiechem :))
Świetny! Forma, oczywiście, znakomita, i pośmiać się
można :-)))
I tak się zastanawiam, czy też mógłbym być jak Bond?
Muszę gęś zakupić i do roboty! ;-)
Pozdrawiam ciepło :-)
Z przyjemnością i uśmiechem czytałam. Podziwiam Twoją
pracowitość i talent. Udanego dnia z pogodą ducha:)
suuuper! (gdzie takiego męż znaleźć, co sam zakupy
robi i sam gotuje?)
Fajny, z humorem Wandziu.
A ja lubię gęsi- czarninę z niej.
Bardzo udany kolejny brachykolon.
Dobranoc.