Moje koniki
By pamięci nie zatrzeć, często lubię
popatrzeć
na zdjęcia moich koników.
Było ich cztery klacze i trzy małe
smarkacze,
to już mała hodowla tych smyków.
Lubiły skakać po łące, a w południe
gorące
stały w cieniu tuż pod wierzbami.
Często patrzyły na dróżkę,czy niosę dla
nich jabłuszka.
Z radości kiwały głowami.
Żadnej pracy nie znały, ładnie wciąż
wyglądały,
bo Ferguson obrabiał pole.
Zimą i latem czyszczone, radosne i
rozbawione.
Owies był zawsze w stodole.
Zimą po śniegu głębokim robiły sprytne
podskoki,
a galop przy mroźnej kurzawie.
Tak umęczone bieganiem, wracały do stajni
zsapane.
Powrót- to koniec zabawy.
A maluszki źrebaczki, zawsze jak małe
szczeniaczki
wstążki na szyi nosiły.
Ich mamy tęsknie wzdychały, jak końskie
pieszczochy małe
za mną po polu chodziły.
Komentarze (33)
Bardzo ciepłe wspomnienia w znakomitej rymowanej
opowieści.
Brawo Broniu!
Mój brat wrócił do Polski 3 lata temu po spędzeniu 30
lat w Kanadzie. Póki co jest zadowolony.
Czytałem z przyjemnością :)
Pozdrawiam serdecznie:)
Dwadzieścia cztery lata temu podjęłam próbę powrotu
na swoje gospodarstwo. Wyremontowałam dom i budynki,
zakupiłam inwentarz.Bardzo polubiłam konie. Po
dziesięciu latach wróciłam do Kanady. Teraz tylko
wspominam tamte czasy. Pozdrawiam.
Wspaniały wiersz ❤
Dobrej nocy życzę :)