monologi (2)
uwięziona w belzebuba objęciach
w wiecznych trenach skulona - dusza
twoja
głęboko gdzieś nieposkromioną furią zdjęta
szamocze się lat niemal pięćdziesiąt
przypudrowane lęki na twarz zakładasz
nieustannie... z przyzwyczajenia może...
uśmiech masz pozornie świetlisty taki
co byś nie upadła przypadkiem
pod ciężarem łez niewypłakanych
na wątłych swych ramionach
brzemię win pradawnych nosisz
i wspomnień niechcianych masę
oplecionych ślicznie kiru szarfą
czy to skarb jakiś bezcenny
że nie pozwalasz zgubić się tej
żałobie?!
nie chcę twych matryc pięknie malowanych
odręcznie obrysowanych konturów życia
pastiszy nie_swoich marzeń!
co innego mi daj na pamiątkę wiekuistą
kołysankę do ucha zanuć na przykład
co refrenem będzie cichym wracać albo
smak wspólnych lodów z automatu... podaruj
mi -
Mamo...
Komentarze (1)
smutek i brak matczynej miłości ładnie oddany w
wierszu -pozdrawiam