Most
Most... zawieszony ręką Boga...
w powietrzu.
Spina sobą wspaniałe, wysokie dwa
brzegi.
Stoję na jednym z brzegów i patrzę...
Sięga daleko... hen, daleko... daleko.
Jest mocny – może wytrzymać wiele.
Łączy przeszłość...
teraźniejszość... przyszłość.
W dole, głęboko...
głęboko widać przepaść.
Kamienne są ściany przepaści.
Tam... w dole, widać tylko kamienie.
W górze, wysoko...
tylko... szybujące ptaki.
Po drugiej stronie, w odległej dali...
Rysują się schody wysokie aż do Nieba.
Jakaś droga się ściele...
na niej ludzie...
Jest ich cała masa - idą i idą...
Widać jak wchodzą na te schody.
Wspinają się po nich...
aż do samego Nieba.
Jakaś niesłychana jasność od nich bije.
Most, ten ciemny most...
jest tuż przede mną.
Stoję tak na jednym z brzegów i
patrzę...
Na moim brzegu widzę miasto...
jest ciemno...
Jakieś nagrobki, tabliczki...
mężczyzna i kobieta.
Przystanek autobusowy,
którego już nie ma...
Z miasta, które pamiętam...
niewiele pozostało.
Joanna Es - Ka
Komentarze (8)
Witam Cię Joanno. Ładny wiersz. Pozdrawiam bardzo
serdecznie
ładnie,dobry, ciekawy wiersz...:)
Pozdrawiam serdecznie
Poruszająca jest Twoja wizja, przesiąknięta wiarą.
Pozdrawiam ciepło :)
Serdecznie dziękuję za komentarze. Natchnieniem do
napisania tego wiersza stał się mój sen. Pozdrawiam
wszystkich.
Ładnie przekazana głęboka wiara, proponuję usunąć
wielokropki. Pozdrawiam:-)
Piękna wizja, lecz o jakie tu miasto chodzi i most,
który myślę wyraziłaś w przenośni?
Moim zdaniem za dużo jest powielonych wyrazów takich
jak "
tylko,głęboko, most"
Pozdrawiam ciepło.
Witam Cię Joanno na beju ,życzę miłej zabawy i
fascynującej podróży poetyckiej :)
Jak wiele słów mi brakuje, gdy zaczynamy opisywać
piękno wiary...Cudowny wiersz. Tak po prostu.