MOWA SILNIEJSZA OD MIECZA
Mowa silniejsza od miecza
Chłop ukradł krasego konia
z niedalekiego wiejskiego błonia,
ktoś zrobił donos z podglądu
i koniokrada doprowadzono do sądu.
Złodziej wynajął ex mecenasa,
który pod ręką miał haka asa
i tak kręcił na sali sędziowską ławę,
że złodziej z ex mecenasem wygrali
sprawę.
Na korytarzu mecenas do chłopa powiada:
sprawa była trudna i bardzo ciekawa
ale powiedzcie czyście ukradli konia
w jasny dzień z błonia ?
Złodziej mecenasowi mówi cicho,
ukradłem bo mnie skusiło licho,
ale pan mecenas tak bujał, tak kręcił,
że mnie z za kratek wykręcił,
robił pan takie podchody, przekręty
aż mi się zdawało że jestem święty.
Teraz z wyroku sam sobie nie wierzę
bym mógł ukraść tak wielkie zwierzę.
23.Luty 2008 autor Wals
Komentarze (6)
ciekawie...ale czy to prawda?
Pana wiersze niczym powieść w odcinkach o wiejskich
obyczajach , będącą esencją polskości dnia
dzisiejszego...naiwni, którzy wierzą że Bóg
przekupny.To tylko tymczasowośc ich myślenia...wielu
za pieniądze nawet morderców i złodziei wywinęło się z
ręki sprawiedliwości...ale na szcvzęście na nich też
przyjdzie czas!-świetnie, dobitnie i z humorem...do
usłyszenia!
Ciekawy wiersz godny zastanowienie - czy to na było na
faktach?
tak to jest z tym poczuciem winy..i z winą w ogóle.
Zaglądnęłam, aby zobaczyć, o czy lubisz pisać..i
widzę,że się bawisz i słusznie..
błyskotliwy , bo i czasy dla błyskotliwych, jak widać
mecenas taki był do przekroczenia granic
przyzwoitości... ten wiersz jest przywoitą fraszką -
z dystansem trafia w samo sedno.
Błyskotliwy wiersz, naprawdę dobry.