my
dla M.
idę na bosaka bladym rankiem
nie wiem która to jest godzina
żółty okrąg ledwo widać pośród chmur
na ulicach pusto szaro brudno
małe kamienice i duże podwórka
obszarpane drzewa wszystko czarno białe
upadam w ogromny czarny dół
szary tłum marionetek
one wołają mnie marszczą ślepe usta
bezustannie muszę podporządkowywać się
codziennie upadam i podnoszę się
z góry wyciągasz do mnie dłoń
ja chwytam ją pospiesznie
idziemy powoli mając bose stopy
w trawie pełnej rosy
w czarnym korytarzu jesiennych topoli już
zmierzch
ja nie boje się bo Ty trzymasz w mojej
swoją dłoń
z Tobą mogę przejść
bez butów wszystkie
brudne zakamarki tego miasta
niszcząc przy tym moje rumiane stopy
dla mnie to się nie liczy
wiem że jak dotrzemy tam gdzie nas goni
świat
obmyjesz mi je w strumieniu ciepłej wody
liczy się iskra
wiem z Tobą nigdy nie zgubie się
wiem że to co teraz jest
zawsze będzie nasze
dla M.
Komentarze (2)
Bardzo ładnie,ciekawie napisany.
Niebanalny wiersz. Ciekawie się czyta. Pozdrawiam