Na bezdechu
To był pusty dzień
na kartce kalendarza
krzyczała czernią
tylko sama data
słońce wzeszło i zaszło
z takim samym bólem niespełnienia
wybiegłem na bezdechu
by coś zmienić lecz z każdym krokiem
było mi trudniej zrozumieć uciekający
czas
rozbiłem wystawę sklepu...
pomiędzy bielą wylanego mleka
a czerwienią z moich żył
wywiązała się walka o przetrwanie
obojętnie patrzałaś obok
nie przyniosłaś mi powietrza...
Lębork 27.08.2002 r. godz. 1125
autor
Płomień Błękitu
Dodano: 2007-04-18 00:25:47
Ten wiersz przeczytano 480 razy
Oddanych głosów: 6
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.