Na dnie...
Na samym dnie otchłani rozpaczy
Czarnej jak najdłuższa w roku noc
Nawet sam czas nic już nie znaczy
Nie wyrwie mnie stąd żadna moc...
Uwięzionej w tych łez pajęczynę
Oplecionej trwałą siecią smutku;
Właśnie próbuję odkryć przyczynę
Czy wolno mi szukać do skutku?
Jak brzmi uparcie szukana odpowiedź
Już wiem – ta świadomość tak
boli...
Wicher-szyderca usłyszy mą spowiedź
Towarzysz wierny tej cichej niedoli.
A potem porwie znękaną duszę ze sobą,
Uniesie w szponach lodu ponad szczyty
I już więcej nie będę tęsknić za tobą
Słodkiej niepamięci mgłą spowity
Zostaniesz tam, gdzie o brzasku dnia
Kiedyś uśmiechem witałam twój świat...
Nie zabłyśnie na policzku mym srebrna
łza
Nikt nie jest winien, gdy przekwita
kwiat...
Komentarze (4)
I mnie poruszył Twój wiersz...Bardzo, bardzo
uczuciowy...
smutnie dobry .nic nie ma wiecznego. pozdrowienia
Czytam Twój wiersz po raz kolejny. Jest w nim
rezygnacja, ale i nadzieja. Gdy potrafisz pytać, to
znaczy, że widzisz sens. Wiersz bardzo mi się podoba.
Wolno Ci szukac, ale może samo się znajdzie...
Wzruszający, z dobrą nutą wiersz.